Chodzi oczywiście o mieszkania. Deweloperzy twierdzą, że taniej już być nie może, pośrednicy i analitycy rynku nieruchomości uważają, że do ożywienia popytu ceny jeszcze muszą spaść. I spadłyby – bo relacje takie, że na 1 mkw lokalu potrzeba minimum dwa, a właściwie trzy miesięczne przeciętne wynagrodzenia mogą tylko blokować sprzedaż mieszkań .
Tu zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że niezbędny dalszy spadek cen wyhamował skutecznie program „Rodzina na swoim” , którym za rządów PiS zastąpiono logiczną ulgę inwestycyjną odsetkową . Ta ulga traktowała identycznie profesjonalnego inwestora np. dewelopera korzystającego z kredytu jak i obywatela , który nie prowadzi działalności gospodarczej ,a chce zainwestować w budowę mieszkania .
Ale program rodzina na swoim kłaniał się własności i zakładał, że nawet niezamożni mogą zostać właścicielami .
Początkowo pozwalał na dofinansowanie odsetek jedynie wtedy , gdy cena metra kwadratowego domu czy mieszkania nie przekraczała uśrednionego kosztu metra kwadratowego w danym regionie . Praktycznie oznaczało to ,że dopłaty zostaną skierowane nie do ceny lecz do kosztu budowy .A więc beneficjentami programu mogli być właściwie indywidualni inwestorzy budujący domy jednorodzinne i to wyłącznie na własne potrzeby i za kredyt , ewentualnie spółdzielcy w spółdzielniach mieszkaniowych, które – co do zasady – powinny swoim spółdzielcom budować mieszkania w cenie kosztu.
W tym czasie jednak ceny galopowały i nawet w spółdzielniach mieszkaniowych , które miały jakieś grunty budził się duch kapitalistycznego inwestora , który nie pełni żadnej misji ,lecz zarabia , zarabia , zarabia …
Tak więc spółdzielnie mieszkań w cenie kosztu już nie budowały( kończyły im się zresztą zapasy terenów ) , indywidualni inwestorzy budują raczej w mniejszych miejscowościach i na wsi , a najboleśniej brak mieszkań odczuwają mieszkańcy dużych miast , gdzie akurat budowanie nowych mieszkań zdominowali deweloperzy .Ale czy można wymagać od dewelopera , aby sprzedawał mieszkanie po koszcie wytworzenia? .Deweloper to przedsiębiorca , a nie instytucja charytatywna . Pracuje dla zysku ,bo bez niego przedsiębiorstwo się nie rozwija ,a na dłuższą metę – bankrutuje .Szybko okazało się ,że program „Rodzina na swoim” nijak nie przystaje do modelu budownictwa mieszkaniowego jaki wykształcił się w praktyce. A wyśrubowane w latach 2007 – 2008 ceny spowodowały kompletny zastój w sprzedaży mieszkań .Trzeba przyznać ,że rząd PO „udoskonalił” program. Limit cenowy dopuszczający dopłaty do odsetek podniesiono o 30 proc. Ale i to było za mało w stosunku do cen z okresu boomu mieszkaniowego . Rząd dobrotliwie podniósł wskaźnik z 1,3 na 1,4 i tak na najtańsze i najmarniejsze nowe mieszkania zagwarantował przynajmniej 40 procentową marżę . Program „Rodzina na swoim” zyskał uznanie przede wszystkim deweloperów , pośredników kredytowych i banków . Nie omieszkali informować o nim z zachwytem dziennikarzy i tak zachęty do korzystania z programu płyną z mediów każdego dnia, choć nie wiadomo jak długo ten zachwyt wytrzyma budżet państwa .
Programem „Rodzina na swoim” państwo dotuje dziś najbardziej potrzebujących : deweloperów oraz banki .I realizuje program polityczny pod hasłem : I ty zostaniesz właścicielem. Bo wg obowiązujacej dziś doktryny każdy powinien mieć własność i kapitał ,choćby na raty spłacane przez 30 lat .Pierwsze osiem lat pomoże państwo – dwadzieścia dwa następne lata trzeba będzie płacić samemu .Raty raczej nie spadną ,gwarancji ,że odpowiednio wzrosną dochody kredytobiorców - tez nie ma. No , chyba ,że program „Rodzina na swoim” wyżre budżet do tego stopnia ,że trzeba będzie dosztukować go dodrukiem pieniędzy .Wtedy – raty się zdewaluują , wynagrodzenia i świadczenia zwaloryzują i da się kredyt spłacić jak te spółdzielcze 31 grudnia 1989 roku( ale nie wszystkie ,tylko najwcześniej udzielone ).A potem to już tylko „ Balcerowicz musi wrócić”. Inny wariant wizji przyszłości może być taki ,że po ośmiu latach trzeba jednak będzie nadal spłacać kredyt a prywatne budżety mogą tego nie wytrzymać. Na szczęście mamy ustawę o upadłości konsumenckiej gwarantującą ,że po licytacji mieszkania coś trzeba rodzinie już nie „na swoim” zostawić na status lokatora .Bo na lokal socjalny raczej liczyć nie może .Ochrona lokatora tych „na swoim” nie obejmuje .