Posłowie PiS postanowili po spółdzielcach uszczęśliwić uwłaszczeniem użytkowników małych działek pracowniczych liczących sobie 300 do 500 mkw .W wyobraźni dobroczyńców tej akcji działkowiec postawi sobie na kawałeczku gruntu skromny domeczek i będzie w nim dożywał spokojnej starości , jako że działki pracownicze użytkowane są głównie przez emerytów .Działki ratowały budżety domowe jeszcze przed wojną . Łączyły przyjemne z pożytecznym .Działkowiec wykorzystywał każdy skraweczek ziemi na produkcję warzyw i owoców .Nie tylko sam się wyżywił, rodzinę wykarmił i bywało – jeszcze sprzedawał płody swojego skromniutkiego gospodarstwa . Działki kwitły w czasach PRL- u , w gospodarce niedoboru , gdzie choć krajowych warzyw i owoców raczej nie brakowało – to często brakowało ludziom na nie pieniędzy.
A dziś ? W Warszawie, w centrum miasta mamy połacie gruntu zajęte przez działki . Podobno są to enklawy ciszy, spokoju i zieleni .Kto jednak tam wejdzie widzi raczej stare kioski „Ruchu”, domki z dykty i bieda- altanki .Gdzieniegdzie stoją nawet zgrabne .działkowe chałupki – a nawet murowane miniaturowe dworki i pałacyki . Między działkami o powierzchni 300 mkw snują się dróżki , przypominające szerokością ścieżki rowerowe . Działki są nie skanalizowane wiele jest zaniedbanych , niektóre przypominają wręcz zwykle graciarnie . Jak mogłoby przebiegać obiecywane uwłaszczenie ? Po pierwsze – działki musiałyby mieć uregulowany stan prawny , po drugie –powinny być objęte planami zagospodarowania przestrzennego ,żeby było wiadomo , co może na nich powstać .Po trzecie trzeba by je dzielić . O tym ,aby działkowcy mogli sobie tam stawiać domki na dotychczasowych 300 mkw , nawet gdyby dopuszczał to plan zagospodarowania – mowy nie ma .Muszą być drogi dojazdowe , infrastruktura .300 mkw dla każdego działkowca nie starczy .Wiele działek pracowniczych jest na terenach wiejskich a tam ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami zabrania wydzielania tak malutkich działek .Działkowicze mieliby w najlepszym przypadku szanse na uwłaszczenie jako kilkudziesięciu czy kilkuset współwłaścicieli kawałka gruntu . Fakty są takie :
Wg Polskiego Związku Działkowców jest 4970 rodzinnych ogrodów działkowych na 7596 terenach o powierzchni 43 518 ha .Łącznie to 965 tys .działek. Na jednego działkowca przypada więc 450 mkw licząc ze ścieżkami, alejkami i terenami wspólnymi . Dla około 7 tys. hektarów zajętych przez ogrody działkowe nie ma żadnej dokumentacji dotyczącej jakie jest prawo działkowców czy nawet PZD do tych gruntów. 1400 ha objętych jest już zgłoszonymi roszczeniami i dotyczą one 32 tys. działek .
PZD twierdzi ,że raptem 15 proc. terenów ma uregulowany stan prawny ,pozwalający na uwłaszczenie czyli przekazanie prawa własności lub użytkowania wieczystego .W Warszawie są roszczenia osób pozbawionych praw do nieruchomości powojennym dekretem o gruntach warszawskich .Do większości ogrodów praw nie ma nawet PZD .Wiele ogrodów znajduje się na terenach nie objętych planami zagospodarowania przestrzennego.
Ktokolwiek obiecuje więc emerytom uwłaszczenie oferuje im Niderlandy niczym mości pan Onufry Zagłoba. Ustawa o uwłaszczeniu działkowców ma znieść obowiązkową przynależność użytkowników ogrodów do PZD i przymus płacenia 15 groszy rocznie z metra kwadratowego na utrzymanie centralnej władzy nad działkami .Te 15 groszy z metra zapewnia bowiem prezesowi pensję 8,5 tys. oraz luksusowy samochód i 130 osobową ekipę władzy . Pis- owski projekt ustawy zakłada ,że ogrody powinny powstawać na zasadach wspólnot , niczym wspólnoty mieszkaniowe , a powoływać je będą oddolnie gminni pełnomocnicy .Zniknie więc potężny milionowy Związek Działkowców, który najwyraźniej przypomina partię polityczną o liczebności takiej ,że parlamentarnym partiom jawić się może ona tylko w snach. A tymczasem emeryci na swoich grządkach wiedzą ,że małe jest co prawda piękne ,ale duży może więcej i kilkusettysięczną rzeszą stanęli murem za swoim związkiem . Uwłaszczać się nie chcą , bo boją się, że zostaną nie tyle uwłaszczeni co wywłaszczeni. Ale jeżeli nawet dojdzie do uwłaszczenia działkowiczów i to kosztownych miejskich gruntach , zawsze coś tam zarobią sprzedając swoje przydziałowe metry kwadratowe. Bo i tak wykurzą ich z tych działek albo opłaty za użytkowanie wieczyste ,albo – w przyszłości – podatek katastralny .
A poza tym – nic na działkach się nie dzieje ….