krystynagra krystynagra
236
BLOG

Wykup za złotówkę

krystynagra krystynagra Polityka Obserwuj notkę 1

Trybunał Konstytucyjny po raz drugi wypowiedział się w sprawie    ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych   i ponownie uznał za sprzeczne z Konstytucją część  regulacji nowelizacji ustawy spółdzielczej z 2007 roku .  Przypomnijmy:  TK już raz w grudniu ubiegłego roku zakwestionował zmianę prawa lokatorskiego we własność potocznie nazywane  „wykupem za złotówkę”.  

Skąd się wzięły te złotówki za które może dostać prawo własności do lokalu spółdzielca z prawem  lokatorskim ? Do nowelizacji z 2007 roku     spółdzielcze   lokatorskie  prawa do lokalu  miała mniej więcej jedna trzecia spółdzielców czyli około 960 tys. osób .Reszta miała tzw „prawo własnościowe” – w praktyce dość zbliżone do prawa własności. Od 2000 roku nie można już przyznawać własnościowych  spółdzielczych praw do lokalu – tylko pełną własność .Dotyczy to przede wszystkim nowych mieszkań , bo co do posiadaczy praw spółdzielczych własnościowych sprzed 2000 roku to przepisy dały im prawo żądania wydzielenia własności, ale  tym zainteresowało się do tej pory raptem kilka do kilkunastu procent spółdzielców . Większość  bowiem uważa , że skoro to „własnościowe” można   dziedziczyć , sprzedać i podarować , to po co zmieniać je we własność i ponosić nawet niewielkie koszty . Do tego spółdzielcy nie garneli się do tworzenia jedno czy  kilku budynkowych wspólnot szczególnie w  starych,  kilkudziesiecioletnich budynkach. Zmiana prawa lokatorskiego w owe  „własnościowe” przed 2007 rokiem    zachodziła za odpłatnością , którą  uregulowano w imię powszechnej sprawiedliwości jednolicie dla wszelkich spółdzielni – 50 proc. tzw  kwoty umorzenia .Kwota umorzenia  była obliczana według wyceny rynkowej – co też wprowadziły zmiany z  2000 roku .Trudno   zrozumieć dlaczego , bo przecież spółdzielca wpłacał  wkład budowlany albo  mieszkaniowy , którego podstawą były koszty budowy ,a nie cena rynkowa .  Wg wycen rynkowych odbywał się dopiero obrót wtórny.

 

W PRL  spółdzielcy wnosili 10 proc. kosztu  jako wkład mieszkaniowy uprawniający  do  lokatorskiego spółdzielczego prawa do lokalu lub  20 proc. na wkład budowlany z prawem „własnościowym” .Resztę spłacali w comiesięcznych opłatach.  Po pewnym czasie pewna część długu była  umorzona . Umorzenia były różne:  te z lat 60 – 29 proc, później – 50 proc. Zmieniając wtedy prawo lokatorskie na własnościowe – trzeba było spłacić najpierw kwotę zadłużenia , później umorzenia.   Ale   w latach 80 mieliśmy wysoką  inflacje , która spowodowała dewaluację pieniądza    a w 1995 roku mieliśmy już denominację . Jeżeli   umorzono np. 100 tys. kredytu – to po denominacji – zmieniło się to w 10 zł .Te  10 zl spłacają dziś spółdzielcy przy zmianie  prawa lokatorskiego we własnościowe  na mocy nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych z 2007 roku.A jak spłacali przed ta nowelizacją ?   Mieszkanie wyceniano rynkowo ,obliczano z tego procent umorzenia i połowę tego – wpłacał spółdzielca,  ale    pieniądze trafiały  na fundusz remontowy spółdzielni . Spółdzielnie są podmiotami  prywatnymi   i muszą utrzymać swoje zasoby z opłat spółdzielców .Był projekt ,żeby płacić nie 50 proc. umorzenia lecz 3 proc-lecz zakwestionował to Trybunał Konstytucyjny .

 

Tak więc „wykup za złotówkę” ma swoje źródło w utracie wartości złotego .Jest i druga strona medalu . Nie wszyscy oczekujący w długiej – kilkumilionowej kolejce po spółdzielcze mieszkanie   doczekali się go w PRL-u choć zgodnie z ówczesnymi zasadami – systematycznie oszczędzali na swój przyszły dach nad głową . Kto  zaoszczędził na M-4 wymagane wówczas 50 tys. zł(20 proc. wkładu budowlanego a  w latach 70 to były co najmniej dwu – trzyletnie przeciętne wynagrodzenia) – dziś ma na książeczce   5 zł .Również w wyniku denominacji .Ale może otrzymać premię gwarancyjną – kilka tysięcy zł – pod warunkiem ,że kupi lub wybuduje mieszkanie czy dom ,a premia dziś nawet na metr kwadratowy nie wystarcza .

Dwie trzecie  spółdzielców za swoje tzw „własnościowe" prawo zapłaciło .Nic więc dziwnego ,że nie powitali entuzjastycznie prawa , które pozostałym  – pozwala  zdobyć prawo własności za symboliczne kwoty. Prezesi spółdzielni , którym za opieszałość w „uwłaszczaniu za złotówkę"  groziło …więzienie nie omieszkali przypominać  spółdzielcom, że   za  słabsze prawo własnosciowe  wpłacali dziesiątki tysięcy złotych i że to za ich pieniądze  wyremontowano domy , w których dziś oddaje się na własność mieszkania "za złotówkę ".   Jest jeszcze   grupa spółdzielców ( 100 tys.  ), którzy za prawo własności  muszą wpłacać po kilkadziesiąt tysięcy złotych. W skrócie tylko powiem ,że    spłacają długi , na których powstanie wpływu nie mieli .

Tak więc znakomita większość spółdzielców  zupełnie nie poparła pomysłów „wykupu za złotówkę” i to jest powód dlaczego tak wiele zarządów spółdzielni do realizacji tego pomysłu zbytnio się nie przyłożyło ,zwłaszcza ,że i Trybunał Konstytucyjny w grudniu ub. roku – to rozwiązanie – określił jako niekonstytucyjne. Pominęłam tu wiele   szczegółów, ale śledząc historię spółdzielczości mieszkaniowej od lat 60. postawiłabym taką tezę  : w PRL doszło do jej całkowitego zawłaszczenia   przez państwo, a raczej wszelkie ówczesne struktury władzy . W wolnej Polsce  państwo  mocno i głęboko ingeruje w spółdzielczość mieszkaniową , również pomijając   spółdzielców. Co ciekawe - tę państwową ingerencję inicjują i forsują politycy , którzy uważają się za  liderów walki z peerelowską spuścizną ….

 

Dla młodszego pokolenia to ja tu jakieś abrakadabry wypisuję o spółdzielczości .Trzydziestolatkowie a nawet czterdziestolatkowie są  już wychowani w kulcie prawa własności i cen rynkowych .Tylko ,że  przy takich dogmatach  nielicznych jedynie  stać na mieszkanie .Nawet za kredyt z dopłatą .

 

 

 

 

 

krystynagra
O mnie krystynagra

Ruda.Złośliwa.Ale mam dobre serce.Chyba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka